Wiatr zaczepił połą płaszcza o czubek sosny na skraju polanki i wpadł między drzewa. W ostatniej chwili, ratując się przed upadkiem, odbił się od ziemi, porwał za sobą chmurę liści, strącił kilka szyszek i zniknął. Chyba te hałasy wyrwały Wiewiórkę ze snu. Usiadła na łóżku, spojrzała za okno akurat w chwili, w której ostatni rąbek księżyca znikał za drzewami.
Nad lasem rozlała się noc. Czerń opatuliła polankę i drzewa, nawet najdrobniejsze krzaczki, które zamieszkiwał Leśny Drobiazg, i dom Słonia. Na niebie roziskrzyły się gwiazdy, mrugały, rosły, ścigały się, znacząc srebrnymi śladami swoje ścieżki.
Właśnie śledząc oczami taką baletnicę, Wiewiórka zauważyła jakiś ruch obok domu Słonia. Zaciekawiona wyszła na próg, by się dokładniej przyjrzeć. A tam obrazek doprawdy niecodzienny:
Oto Słoń stoi na jednej nodze, a trąbę wznosi wysoko, wysoko. Wypręża się, prostuje, jakby chciał się zamienić w strunę.
– Słoniu, co robisz? – zaintrygowana Wiewiórka zbiegła z drzewa.
– Szukam swojej gwiazdy.
– Jakiej gwiazdy?
– Gwiazdy, która świeci prosto nad moją głową. – odpowiedział Słoń, prężąc się nieco.
– Ale po co ci to?
– Kiedy ją znajdę, to powstanie oś łącząca moją gwiazdę i mój nos. Wokół tej osi kręci się cały wszechświat. To bardzo ważne. Gdybym nie znalazł gwiazdy, świat mógłby się zatrzymać, a wtedy…
– To ty naprawdę jesteś taki ważny?
– Ty też, Wiewiórko. Nad twoją głową też świeci gwiazda, i nad Jeżem, i każdym z Leśnego Drobiazgu…
Wiewiórka z niedowierzaniem spoglądała to na Słonia, to w gwiazdy. Myśl, że to od niej zależy ruch wszechświata wydała się jej nieco przesadna.
Słoń usiadł obok Wiewiórki. Milczeli oboje, a nad nimi wciąż iskrzyły się gwiazdy. Po niebie przeleciało kilka srebrnych strzał, spadła szyszka. Leśny Drobiazg z cicha westchnął przez sen, przewracając się na drugi bok. Życie, nawet w nocy, toczyło się swoim torem, niewiele dbając o to, co dzieje się teraz z Wiewiórką i Słoniem.
– Pamiętaj, ty też jesteś ważna – rzucił Słoń na odchodne i rozpłynął się w mroku.
Kiedy ucichły jego kroki, Wiewiórka stanęła na palcach, uniosła wysoko głowę, starając się trafić nosem w gwiazdę świecącą tuż nad jej głową. Tak się wyprężała, że aż rozbolały ją plecy. Już chciała dać sobie spokój – co ty robisz po nocy, głupia, idź spać.
Właśnie wtedy świat lekko drgnął.
Więc jednak warto żyć! 🙂
Jest „w duchu”. I krzepi.
Mi się podoba.