Nasza najdłuższa Spiska pętla a przy okazji chyba też najbardziej widowiskowa.

Najpierw sześciokilometrowe podejście z Łapsz Niżnych na przełęcz pod Hołowcem, droga w dużej części wiedzie otwartym terenem z widokiem na Tatry przed oczami a dookoła widać wszystkie pasma górskie tej części Polski: Beskid Żywiecki daleko na horyzoncie, Babia Góra ze szczytem pobielonym, która wygląda lepiej niż Fudżijama. Gorce, Pieniny i Beskid Sądecki… A obok drogi łąki majowe a nad głową skowronek. Czegóż chcieć więcej?

A jednak z każdym krokiem otwierają się nowe przestrzenie, nowe zachwyty, choć aktorzy wciąż ci sami: Tatry, Gorce, Babia Góra… A tu wiosna jeszcze taka świeża, jeszcze podbiały kwitną i mlecze. Jeszcze nie wszystkie gałęzie w lesie okryte liśćmi.

Więc trzeba przerwać tę wędrówkę, usiąść na skraju drogi i patrzeć… Można też przy okazji zjeść bułkę z czym tam kto woli. Wszystko w takich okolicznościach szlachetnieje i zwykła bułka poznańska smakuje jak przysmak olimpijskich bogów.

Gdzieś tu przyjeżdża się, żeby zrobić zdjęcie przydrożnej kapliczki z widokiem Tatr w tle, ale jakoś nie miałem ochoty na wielkie poszukiwania. Znalazła się inna kapliczka w lesie, co prawda mniejsza nieco, ale Tatry w tle te same.

Od przełęczy idziemy niebieskim szlakiem w stronę Kacwina. Teraz około ośmiu kilometrów lasem. Tu przegląd górskich dróg: szutry, kamienie i błoto po dostatku. Miejscami ziemia się obsunęła i widać, że te góry zbudowane są z kamiennych tabliczek, które ktoś porządnie poukładał jedna na drugiej.

W Kacwinie witają nas dwa cielęta wypatrujące cielęcym wzrokiem gości na drodze. Niestety nie bardzo mieliśmy melodię do pogwarek więc cielęta zostały i pewnie do dziś wpatrują się w dal cielęcym wzrokiem. Nas droga wyprowadza na olbrzymie łąki między Kacwinem a Łapszami. Na łące obowiązkowo stado owiec i obowiązkowe zgubienie drogi. Na tym zielonym oceanie trzeba nawigować jak na morzu prawie. Na szczęście dosyć szybko trafiamy na właściwy kierunek, a kosztuje to niewiele: ot przejść w bród strumyczek trzeba. Ten strumyk upodobały sobie bobry – spotykamy po drodze dwie bobrowe tamy, a sądząc po ścieżkach wydeptanych wokół żeremi zamieszkują je pracowite plemiona.

Okazuje się, że droga czerwonym szlakiem prowadzona przez łąki to prawie sześć kilometrów. Czyli zostało już niewiele – jakieś trzy przez Łapsze do parkingu.

Trasa 23,8 km od parkingu przy kościele w Łapszach Niżnych żółtym szlakiem do przełęczy pod Hołowcem (1020m n.p.m.), potem niebieskim obok Pieskowego Wierchu, Kubusia schodzimy na Krzyżową Górę (764m n.p.m.) a z niej już szybciutko do Kacwina. Z Kacwina czerwonym szlakiem do Łapsz Niżnych – dosyć ostre podejście pod Jakubią górę (628m n.p.m.) a potem łąkami do Łapsz.

« z 3 »