Nek.
Wulkan obrany ze wszystkiego co powierzchowne. Sam rdzeń. Zastygła, skrystalizowana istota wulkanu. Tym właśnie jest Ostrzyca. Dziś ma 501 metrów wysokości, w czasach świetności było to na pewno dużo więcej. Góry na starość maleją. Ostrzyca stoi nieco na uboczu gór Kaczawskich. Swoim ostrym szczytem celuje w niebo. O ten wierzchołek rozdarł się worek diabła, który z Legnicy porwawszy innowierców tu ich właśnie pogubił.
Pod koniec II wojny światowej stoki Ostrzycy poranione zostały okopami, te blizny jeszcze można dostrzec.
Dziś górę przecinają ścieżki rowerowe i drogi prowadzące pod szczyt. Na sam wierzchołek wchodzi się pokonując niepoliczoną ilość kamiennych schodków. Wydawało mi się, że idę po tych schodach całe życie. Wreszcie ostatni stopień, przejście przez ciasną skalną bramę i wchodzę na małą platformę na samym szczycie góry.
Z tej wysokości jeszcze widać ślady człowieka na ziemi, drogi, samochody, maszyny rolnicze. Ale wszystko to już jest tylko niemym obrazem. Dźwięki cywilizacji zostały daleko w dole. Tu jest tylko błoga cisza. Szczyt spokoju na szczycie wulkanu. Wszystko to co istotne. czytaj dalej pod galerią…

Ostrzyca


(…)