Wiewiórka sięgnęła po miskę z ciastkami i zamknęła szafkę. Stare, drewniane drzwi zaskrzypiały jak zwykle, lecz dziś ten dźwięk zmroził Wiewiórkę. Jakby ktoś rozerwał jej dom na pół. Wtargnął Strach. Złapał ją zimną łapą za grzbiet, a drugą za serce. Sparaliżował.
– Jesteś sama – szeptał do ucha – Słoń nie istnieje, wymyśliłaś go, żeby móc z kimkolwiek pogadać. Ale tak naprawdę on nie istnieje. Nic nie istnieje. Nie ma Lasu. Leśny Drobiazg to tylko garść kurzu w powietrzu. Nie ma drzew, nie ma trawy, słońca. Nie ma nic.
– Jesteś sama, swoje herbatki wypijasz sama ze sobą. Sama sobie opowiadasz swoje dni, wymyśliłaś Kilimandżaro i opowiedziałaś tę historię sobie, i żaden Słoń nigdy nie zatrąbi o poranku na tej górze, bo jej nie ma.
– Na całym świecie jesteśmy tylko my dwoje – szeptał do ucha Wiewiórki Strach – tylko ty i ja. I tak już będzie zawsze. Wiesz?
Wiewiórka próbowała walczyć ze Strachem. Chciała przypomnieć sobie wszystko co wiedziała: o Słoniu, o sobie, o lesie. Ale im bardziej chciała, tym bardziej wszystko rozpływało się, znikało, jak sen.
– Nie ma Lasu. Słoń nie istnieje. Gadam sama do siebie.
I kiedy Wiewiórka coraz mniej wiedziała, zaczęła czuć. Na początku słabo, gdzieś, nie wiadomo gdzie, poczuła Obecność Słonia. Im bardziej wiedziała, że Słonia być nie może, tym bardziej wyczuwała jego obecność. Coraz bliżej. Aż stał się Słoń.
Wiewiórka wyczuwała jego obecność na fotelu pod oknem, tam gdzie zwykł przysiadać za każdym razem, kiedy wpadał z tym swoim pytaniem: „Czy przypadkiem nie zostały Ci te kokosowe ciasteczka?” Wiewiórka mogła, nie odwracając się, opisać każdą zmarszczkę na głowie Słonia, widziała, jak słońce, oświetlając od tyłu jego głowę, zmienia ją w puchatą piłkę.
– Mam kokosowe ciasteczka, ale tylko trzy – powiedziała Wiewiórka i nie musiała odwracać głowy, by zobaczyć, jak Słoń zabawnie przewraca oczami, udając strach.
„byłem tu – Tony Halik” 😉
Przeczytałem. Dziękuję. Za kwadrat nieprawdopodobieństwa i jego odwrotność. I kokosowe ciastka… Romantyczny konflikt – szkiełko i oko? Podobno gdyby oznakować obie komórki powstałe w wyniku pierwszego podziału po zapłodnieniu, jedną znaleźlibyśmy w sercu, a drugą w mózgu. Więc może nie chodzi o mury a o mosty. Jak w zmaganiach damsko-męskich… Chyba mnie poniosło 🙂 Chodzi o to, żebyś wiedział, że przeczytałem, że mi się podobało, że czekam na następne, że liczę też, na to, że inni też zechcą się podzielić swymi odczuciami i przemyśleniami 🙂
no, no…
przemyśleń nie mam – nie, żebym się ich przestraszył 🙂 – piszę na gorąco,
ale odczucia jak najbardziej pozytywne – taki bardziej spójny się poczułem
gz (nieletni wyjaśnią o co chodzi z tym 'gz’)
gz? czy tu są jacyś nieletni w celu objasnienia? 🙂