Z Adrspach do Chełmska przez Zdoňov.
W pierwszym dogodnym miejscu schodzimy z głównej drogi między domy Zdoňova. Wielkie zabudowania gospodarskie świadczą o zamierzchłej zamożności wioski.
Była to okolica słynąca z produkcji lnu. Po II wojnie światowej miejscowi Niemcy musieli opuścić swoje domy. Zostały po nich nieliczne pamiątki, np. resztki cokołu pomnika ofiar Wielkiej Wojny, pręgierz.
Niedaleko kościoła, na małym skwerku stoi rzeźba Harmonikář – Grajek. Grajek i jego wesoły kompan, tanecznym, mocno rozchwianym krokiem wędrują – do domu? W świat? Już nie powiedzą, bo czas odebrał im usta, zostały tylko oczy, u jednego marzycielsko zamknięte, u drugiego melancholijnie opuszczone.
Jest to rzeźba autorstwa Emila Schwantnera przeniesiona tu z kamieniołomu Libna. Schwantnerer to miejscowy chłopak, czeladnik z fabryki porcelany, gdzie rzeźbił formy porcelanowych figurek – aniołków, diabłów i innego drobiazgu. Jego talent został dostrzeżony, wysłano go do szkół. Nawet u samego ministra kultury rządu CK interweniowano, żeby przyjęto go do Akademii Wiedeńskiej.
Czas I Wojny stał się dla Schwantnera ciężkim doświadczeniem, dlatego po wojnie jego pomniki upamiętniające poległych miały pacyfistyczny wydźwięk. Wiemy to jedynie z opisów, ponieważ jego prace zostały w większości zniszczone. To pokłosie kolejnej wojny i powojennych rozliczeń. Rzeźbiarz musi opuścić swoje strony, wyjeżdża do NRD, gdzie umiera w zapomnieniu.
Harmonikář wciąż gra swoją niemą melodię, nie wiem, czy wraca do domu, czy idzie w świat?

« z 2 »