Sokołowsko. Wciśnięte w głęboką, wąską dolinę gór Suchych. Jak głosi dumny napis na ścianie jeden z najstarszych ośrodków leczenia chorób płuc na świecie. Kieślowski zrealizował tu reportaż „Prześwietlenie”. Postawił kamerę i rozmawiał z facetami chorymi na gruźlicę. To było równo 50 lat temu.
Przewiany, suchy śnieg dudni pod nogami jakby się szło po sklepieniu ogromnej jaskini, albo raczej ogromnego dzwonka. Strasznie strome te góry. Szybko zdobywa się wysokość. Już po godzinie oglądam Sokołowsko z lotu ptaka. Wiatr wyje w dolinie, a tu za stokiem góry spokojnie, tylko oblodzone gałązki dzwonią z cicha.
Kieślowski właściwie nie rozmawiał tylko słuchał. Kamera podgląda tę sytuację, stoi z boku, mam wrażenie, że podsłuchuję.
Trzeba uważać na ledwo przykryty śniegiem lód, zwłaszcza, że wiatr wieje coraz mocniej. Wyszliśmy ze „strefy komfortu” i względnego spokoju. Wiatr coraz mocniejszy, coraz więcej chmur. Żeby tylko nie padało.
Tamci boją się choroby, są samotni, tęsknią, nie poddają się. Choroba postawiła granicę i jest czas „przed”, jest „teraz”, a „potem”? Może będzie? Tylko tyle. Nic więcej.
Skwer Kieślowskiego – centralny punkt Sokołowska. Początek i koniec wyprawy. Do ściany budynku przypięty kawałek tkaniny z wymalowanym napisem: „kiedyś byli świetni reżyserzy, których dziś już nie ma”. Całe Sokołowsko jest pełne cytatów z Kieślowskiego.