Wiewiórka zbudziła się cała rozdygotana. Miała taki straszny sen. Zaczęło się niewinnie, przed zaśnięciem przypomniała sobie o dziupli z zapasami w starym buku. To nic nowego zapomnieć o dziupli, wiewiórkom często się to zdarza. A nawet mają legendę, która mówi o tym, że Wiosna z upodobaniem buszuje w wiewiórczych dziuplach, zostając dłużej tam, gdzie jest ich więcej, i omijając okolice, w których próżno by szukać smakołyków zapomnianych.
Wiewiórka przypomniała sobie, że w tej dziupli miała naprawić drzwi. Nieszczelne drzwi przez całą zimę? Toż to katastrofa. Orzechy zamokną, żurawiny spleśnieją, nie będzie smakołyków, nie będzie Wiosny…
Więc śniły się te drzwi skrzypiące na jednym zawiasie i męczyły Wiewiórkę. I widziała w tym śnie jak Wiosna zatrzymuje się na skraju Lasu i z wyrzutem kiwając głową, odchodzi. Nie ma Wiosny, nie ma kwiatów, nic się nie zieleni, nie brzęczą pszczoły w lipach, nie kląskają słowiki. Las po zimie czarny, czarnieje jeszcze bardziej. Nastaje noc. Niebo rozbłyska milionami gwiazd. Ale te gwiazdy zamiast uczynić noc jaśniejszą, pędzą z nieba na ziemię. Wkrótce cały świat rozpłynie się w czerni…
– Całe szczęście, że się obudziłam – pomyślała Wiewiórka. Właśnie miała sobie z szafki wyjąć listek melisy na uspokojenie, kiedy spojrzała za okno, a tam…
Z czarnego nieba lecą na ziemię miliony gwiazd. Wirują i migocą w powietrzu, polatują w górę, to znów spadają, jakby niezdecydowane.
– To niemożliwe, to był tylko sen! – Wiewiórka z wrażenia przytrzasnęła sobie drzwiami szafki palce.
– Auu, co ty wyprawiasz kochana, przecież to tylko śnieg! Śnieg pada! – pomyślała z ulgą i wróciła do łóżka.
A śnieg padał i padał. Zasypywał wszelkie dołki, wyrównywał pagórki, rosochatym krzakom łagodził kształty. Przysypał Leśny Drobiazg, zagrzebany wśród liści, i ścieżki w ogrodzie Jeża, nałożył wielką czapę na domek Słonia. Drzewom przywrócił korony, opatulił pnie. W pniu buka uszczelnił szparę w drzwiach zapomnianej dziupli.
Cały Las stał się biały, czysty, świeży. Jakby się jeszcze nic nie stało, a to, co było, miało dopiero być.
Ostatnia gwiazdka śniegowa zatrzymała się na oknie Słonia, zamigotała.
– Spokojnych snów Wiewiórko. Śpij spokojnie – powiedział Słoń i zatrąbił cichutką kołysankę o gwiazdach i błękitnym niebie, o Wiośnie, uśmiechu, słodkim miodzie kapiącym po brodzie, i kwiatach i orzechach, i…
Maniuś, piękne granie słowami tworzysz ,czekam na dalsze opowieści Wiewiórcze!!!
Roberto!!! Znam Cię już x lat(czy Cię znam?).Kiedyś ……I teraz również podziwiam Twoją twórczość ,spostrzegawczość i wrażliwość.